Data publikacji: 16 maja 2025 roku

Propaganda nicią z banknotów uszyta

Hubert Przytuła

Mamy dziś piątek. Za dwa dni odbędą się wybory na najważniejszy urząd w kraju - na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Przez ostatnie dni, tygodnie i miesiące obserwowaliśmy kampanię wyborczą w różnych jej fazach. Na samym początku, gdy wszystko się rozkręcało, było całkiem łagodnie. Później w grę weszły debaty w mediach, a na sam koniec mamy do czynienia z najostrzejszym fragmentem, ponieważ to właśnie teraz na poszczególnych kandydatów wychodzą „brudy”. Na każdego coś wyszło - na jednych mniej, a na innych więcej, bo w końcu nikt nie jest bez winy. Są jednak rzeczy, których żaden racjonalnie myślący człowiek przemilczeć nie może.

W ostatnią środę, 14 maja, do sieci trafiła informacja przekazana przez Naukową i Akademicką Sieć Komputerową, według której to istnieje realna próba ingerencji w kampanię wyborczą. Nie byle jaka, bo finansowana z zagranicy i to za tak ogromną ilość pieniędzy, że nawet żaden z legalnie działających komitetów wyborczych nie wydał tylu na promocję. Niedługo później Szymon Jadczak i Patryk Słowik z Wirtualnej Polski przekazali kolejne szczegóły na temat tej sprawy: Opłacone przez zagraniczny kapitał reklamy na platformie Facebook mocno atakowały Sławomira Mentzena i Karola Nawrockiego, a za to bardzo wspierały kandydaturę Rafała Trzaskowskiego. Wszystkie znaki i ślady zaprowadziły redaktorów do Fundacji „Akcja Demokracja”, której głównym zadaniem jest mniej bezpośrednie (i etyczne) wspieranie środowiska Koalicji Obywatelskiej i innych podobnych syfów. Co ciekawe, prezes tejże - o ironio - Fundacji traktuję ją bardziej jako możliwość wypromowania swojej postaci, ponieważ na ich stronie internetowej to właśnie on gra pierwsze skrzypce. Czego to ludzie nie zrobią dla kilku chwil przed obiektywem?

W normalnym państwie taka sytuacja powinna zostać rozwiązana tylko w jeden sposób - ludzie za to odpowiedzialni powinni zostać natychmiastowo zatrzymani, przewiezieni do aresztu, a następnie na rozprawę, gdzie niezależny sędzia wydałby odpowiedni do wagi sprawy wyrok. A taki byłby z pewnością wysoki, bo ingerencja w wynik wyborów jest poważnym przestępstwem. Tak samo jak wpłacanie setek tysięcy złotych na propagandę jest niesamowitą oznaką słabości.


Niestety, nie żyjemy w normalnym państwie. W tym kraju to poszkodowani traktowani są jak sprawcy - i jest to do bólu chore. Platforma Obywatelska, która była realnym beneficjentem tych reklam, pozwała Sławomira Mentzena w związku z… rzucaniem przez niego fałszywych oskarżeń w ich kierunku. Poważnie? Jak można być aż tak bezczelnym, żeby próbować całkowicie odwrócić sytuację. Obrzydlistwo do potęgi.


To pokazuje, do jakiego stopnia obłudy doszliśmy w Polsce. Jedni mogą wydawać zagraniczne pieniądze na zakłamaną propagandę, która wpływa na wynik wyborów, a drudzy nie mogą nawet zaprotestować. Ta sytuacja powinna być punktem zwrotnym. Media powinny wywołać burzę, która ostatecznie doprowadziłaby do wypłynięcia kluczowych dla sprawy informacji. Ale nic takiego się nie dzieje. Bo ci, którzy powinni reagować, albo są częścią tego układu, albo się go boją. Media i stacje związane z rządem wolą to przemilczeć, bo jest to dla nich niewygodne. Tymczasem zwykli ludzie na to patrzą i nie wiedzą, co z tym zrobić. Wielu już nawet nie chce się reagować, bo mają poczucie, że nic nie mogą. I właśnie na tym polega prawdziwa patologia - nie tylko na tym, że ktoś próbuje wpływać na wybory, ale że robi to na naszych oczach i uchodzi mu to na sucho.

Jeżeli dziś machniemy ręką i pozwolimy na to, by bezkarnie przepychano narrację jednego kandydata i jednocześnie dyskredytowano jego rywali za zagraniczny kapitał, to jutro obudzimy się w państwie, w którym wszystkie wybory będą jedynie formalnością. Oczywiście głosowania wciąż będą się odbywały, ale decyzje będą zapadać wcześniej. W Berlinie. W Brukseli. Czy to w innych organizacjach, które od lat traktują Polskę jako mały land eksperymentalny.


Bo nie oszukujmy się - to nie przypadek, że za atakami stoją właśnie środowiska, które mają obsesję na punkcie „walki z populizmem” i „ratowania demokracji”. Tyle że pod tymi wzniosłymi hasłami kryje się coś zupełnie innego. Jest to brutalna gra interesów. Gra o władzę. Gra, w której każdy, kto się wychyli, kto myśli inaczej, kto wierzy w tradycyjne wartości - zostaje zmiażdżony. I to nie przez argumentację. Ale przez ogromny kapitał i masową propagandę. Musimy więc dziś bić na alarm, ponieważ chodzi tu o przyszłość polskiego systemu wyborczego. Jeśli pozwolimy na ten precedens, to on się powtórzy, powtórzy i powtórzy. I tak w kółko. Aż w końcu nie będzie już żadnego znaczenia, kto startuje i z jakim programem. Liczyć się będzie tylko to, kto przelał więcej pieniążków na reklamę.

Mam serdecznie dosyć tego, co doświadczamy od ostatnich miesięcy. Niektórzy być może boją się tego powiedzieć, lecz ja to robię. Publicznie i głośno. Nie ma zgody na to, żebyśmy jako społeczeństwo byli wodzeni za nos. Nie ma zgody na to, żeby fundamenty państwa prawa były bezkarnie podkopywa