Marsjańskie drony atakują Polskę!

Aleks Szewczuk

Wprowadzenie
Niestety, nie jest to zapowiedź nowego serialu science fiction amerykańskiej platformy streamingowej, lecz nawiązanie do rosyjskiej propagandy z 2014 roku i aneksji Krymu przez nieoznakowanych żołnierzy. Ci „przypadkiem” nosili rosyjski kamuflaż, jeździli rosyjskimi pojazdami i posiadali broń rosyjskiej produkcji.
Z perspektywy rosyjskiej propagandy nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności było też to, że na Półwyspie Krymskim znajdowały się placówki wojskowe Floty Czarnomorskiej. Czarnomorscy piloci, marynarze, wartownicy i technicy tak bardzo przestraszyli się inwazji obcych przybyszów (nazywanych na Zachodzie „zielonymi ludzikami”), że doznali paraliżu i pozostali bierni w swoich bazach.
4 i 5 marca 2014 roku Rosjanie nazywali owych przybyszów „lokalnymi siłami samoobrony” (Władimir Putin) oraz „siłami lokalnymi” (Siergiej Ławrow). Skąd wówczas wzięły się te „siły lokalne”? Wierząc na słowo rosyjskim politykom, tak jak robią to obecnie niektórzy politycy i komentatorzy, m.in. związani z Konfederacją Korony Polskiej Brauna (do tego wrócimy), możemy założyć, że ludność lokalna była świetnie przygotowana do walki z rządem wywodzącym się z Majdanu, który chciał przeprowadzić derusyfikację kraju.
Osobiście ciekawi mnie, gdzie te „siły lokalne samoobrony” musiały trzymać kamizelki balistyczne, karabiny, a nawet transporter opancerzony BTR-82A, użyty do ataku na lotnisko Belbek pod koniec marca 2014 roku. Relacja wideo, którą zamieścił m.in. The New York Times, musi być — według rosyjskiej narracji — fotomontażem, grą aktorską i kłamstwem. W końcu jeden z „milicjantów sił lokalnych” woła do ukraińskich żołnierzy: „Jesteście na ziemi Federacji Rosyjskiej”.
Kierując się opiniami naszych rodaków, którzy rzekomo najlepiej znają intencje Federacji Rosyjskiej, można by założyć, że była to ukraińska prowokacja mająca doprowadzić do wojny, by zniszczyć konserwatywne centrum Europy i narzucić Rosji LGBT, prawa człowieka, demokrację i inne „wymysły” zachodniej lewicy.


Rosyjska propaganda o dronach w Polsce
Krymskie wprowadzenie ma bardzo istotne znaczenie. W 2014 roku Federacja Rosyjska bezczelnie okłamała świat, twierdząc, że nie prowadziła agresji zbrojnej przeciwko innemu, niepodległemu państwu. Ukraińcy byli wówczas w trudnej sytuacji. Z jednej strony musieli się bronić, nie mając do tego odpowiednich środków. Z drugiej strony, gdyby zaczęli się bronić, mogłoby się nagle okazać, że Rosja „nie mogłaby już dłużej patrzeć na terror przeciw ludności cywilnej”.
Związek Sowiecki, którego wielkim miłośnikiem jest obecny prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin, zastosował podobny manewr dyplomatyczny przeciw II RP pamiętnego dnia 17 września 1939 r. Odebrano nam ziemie, które Sowieci uważali za ukraińskie, białoruskie i litewskie, a których Brytyjczycy, nasi sojusznicy, tak naprawdę nigdy nie chcieli uznać jako należących do nas.
Tak dochodzimy do nocy z 9 na 10 września 2025 r. W naszą przestrzeń powietrzną wleciało wówczas co najmniej 19 obiektów zidentyfikowanych jako drony bojowe. Warto przytoczyć tutaj niedawną konferencję prasową koła poselskiego Konfederacji Korony Polskiej Brauna, ponieważ posłowie biorący w niej udział posługiwali się podręcznikowymi hasłami, później rozpowszechnianymi różnymi środkami komunikacji.
Pan Heszen już na początku konferencji stwierdził, że ponieważ drony są bezzałogowe, trudno określić ich właścicieli, a „zawodowe szczujnie” od lat próbują wciągać nas „w nienaszą wojnę”. Zacznijmy jednak od tego, że jesteśmy w stanie zauważyć, skąd nadlatują środki napadu powietrznego, i możemy też określić, czy są uzbrojone. Sam Izrael posiada podobne systemy obrony przeciwlotniczej — nie ma w tym nic wyjątkowego.
Kolejny uczestnik, Włodzimierz Skalik, stwierdził, że „ta noc potwierdziła, iż Polska jest bezbronna wobec nowych rozwiązań pola walki”. Omawiany dron Gerbera ma długość około 2 m i rozpiętość skrzydeł 2,5 m. Jego obudowa jest wykonana z drewna i pianki polistyrenowej. Jest znacznie mniejszy od rosyjskich odrzutowców, a mimo to byliśmy w stanie go wykryć i ocenić, które z nich stanowią zagrożenie dla naszej infrastruktury.
W operację był zaangażowany holenderski F-35, samolot 5. generacji, model, który już niedługo będzie dostępny w naszych Siłach Powietrznych. Na wszelki wypadek zdecydowano się poderwać samolot Airbus A330 MRTT, aby móc tankować myśliwce w powietrzu i utrzymać ich gotowość do odparcia kolejnego ataku. Jak na państwa, które nie prowadzą wojny, zarówno Polska, jak i sojusz pokazali, że potrafią wykryć atak i wyselekcjonować niebezpieczne cele.
Dlaczego uważam, że cele były wyselekcjonowane? Przyjrzyjmy się doniesieniom medialnym wraz ze zdjęciami i nagraniami. Potwierdzono 17 miejscowości, w których znaleziono drony: Czosnówka, Cześniki, Krzywowierzba-Kolonia, Mniszków, Oleśno, Wielki Łan, Wohyń, Wyhałew, Wyryki, Zabłocie-Kolonia, Nowe Miasto nad Pilicą, Bychawka Trzecia, Rabiany–Sewerynów, Czyżów, Sobótka, Smyków i Przymiarki.
W większości tych miejscowości bezzałogowce zostały znalezione i sfotografowane, a w miejscowości Krzywowierzba-Kolonia widać nawet, jak dron powoli traci wysokość, spadając na pole, tak jak pozostałe środki napadu powietrznego.
Odpowiada to na teorie spiskowe, z którymi możemy się mierzyć w polskim internecie, np. na stronie Facebooka Krzysztofa Woźniaka, który nie może uwierzyć, że dron zniszczył dom, ale nie „kurnik”. Oczywiście zniszczenie domu okazało się fałszywą informacją rozpowszechnioną przez media. Dron jest na tyle lekki i słaby, że faktycznie nie mógł zniszczyć klatek dla królików, nie wrył się w ziemię i dlatego nie zostawił po sobie „pasów”.
Drony nie zostały tam podstawione — faktycznie wleciały. Skoro nie doszło do detonacji, a drony są całe, to znaczy, że faktycznie pozwoliliśmy im wlecieć, wiedząc, że nie są groźne i stanowią jedynie „wabiki”. Drony odnaleziono w 17 miejscowościach, podczas gdy miało ich być co najmniej 19. Co się stało z pozostałymi? Prawdopodobnie to właśnie one zostały zniszczone przez F-35.
Ale spokojnie — niektórzy komentujący obecnie sugerują, że owszem, drony wleciały, ale to niemożliwe, by zostały wystrzelone z Rosji lub Białorusi. Ich zdaniem to wszystko ukraińska prowokacja. Z takimi zarzutami możemy się spotkać na Facebooku, gdzie udostępniany jest tekst bliżej nieznanego ROB1.
Dron Gerbera, mający dodatkowy pojemnik na paliwo (porównywalny z workiem foliowym), może osiągnąć zasięg około 900 km. Opiera się na starej technice, ale jego konfiguracje nie zawsze są nam znane, ponieważ pierwsze egzemplarze wyprodukowano dopiero w 2024 roku. Jeżeli założymy, że zasięg wynosi około 800 km (mniej optymistyczny wariant), to lecąc w linii prostej ze Smoleńska do Nowego Miasta nad Pilicą, Gerberowi zabrakłoby paliwa na pokonanie około 95 km. Problem polega na tym, że nie znamy dokładnych tras i zdolności dronów Gerbera. Wiemy jedynie, że część z nich wleciała do Polski od strony Ukrainy. Podany dystans Nowe Miasto – Smoleńsk ma charakter czysto techniczny.
Jak widać, istnieje możliwość, by dron lecący z terytorium Federacji Rosyjskiej dotarł do centralnej Polski. Biorąc pod uwagę, że na Białorusi trwały manewry Zapad 2025 (przesunięte z okolic granicy z Polską na północny wschód kraju), a Białoruś miała nas ostrzec przed nadlatującymi dronami, możemy przyjąć, że Rosja chciała sprawdzić, czy Polska i NATO uruchomią swoje systemy przeciwlotnicze, zużyją paliwo i pociski powietrze–powietrze oraz ujawnią realne zdolności obronne wschodniej flanki NATO. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że Rosjanie monitorowali nie tylko działanie systemu i procedur, ale również prowadzili nasłuch naszej korespondencji radiowej. Nasi żołnierze na granicy z Białorusią często padają ofiarą ataków cybernetycznych prowadzonych przez Rosję i jej wywiad. Informacja z Białorusi mogła też posłużyć jako pretekst w stylu: „my nic nie wiemy, sami jesteśmy zaskoczeni”.

Podsumowanie i źródła
Podsumowując: Rosja produkuje drony Gerbera i dysponuje odpowiednim zasięgiem, zwłaszcza jeśli zostały wystrzelone z Białorusi. Rosyjskie drony już kilkukrotnie spadały w Polsce, na Litwie i w Rumunii.
Jednak dla rosyjskich polityków to za mało. Tymczasowy chargé d’affaires w Polsce, Andrij Ordasz, skomentował dla RIA Novosti zdarzenie słowami: „Uważamy, że te twierdzenia są bezpodstawne. Nie ma dowodów na to, że te drony mają rosyjskie pochodzenie”. Jeśli nie rosyjskie, to jakie? Od razu nasuwa się myśl, że to Ukraińcy mogli dokonać prowokacji, aby bardziej zaangażować NATO w wojnę. Problem polega na tym, że poza domysłami nie ma na to żadnych dowodów. Już raz ukraiński pocisk zabił dwóch Polaków w Przewodowie, USA natychmiast się o tym dowiedziało i zdementowało, że to wina Rosji. Dlaczego teraz miałoby być inaczej, skoro obecny prezydent USA prowadzi zupełnie inną dyplomację względem Rosji? 
A co, jeśli legendarne „zielone ludziki” znów chcą dokonać inwazji rodem z powieści Herberta Wellsa „Wojna światów”?
Aby zmierzyć się z innymi kłamstwami na temat ataku dronów, zachęcam do obejrzenia filmu Ośrodka Studiów Wschodnich, dostępnego pod tym linkiem: https://www.youtube.com/watch?v=hLYFbKzSqfY

Źródła: 
Putin o Krymie https://www.reuters.com/article/markets/commodities/russias-putin-denies-russian-troops-took-crimea-idUSL6N0M122M/
Atak na bazę Belbek https://www.youtube.com/watch?v=41IM8-4GWU4
Konferencja Korony https://www.facebook.com/konfederacjakoronypolskiej/videos/767242679367977 
O dronach w Polsce https://www.swiatdronow.pl/podsumowanie-sytuacji-naruszen-polskiej-granicy-przez-rosyjskie-drony-z-9-10-wrzesnia-2025
https://wydarzenia.interia.pl/lubelskie/news-krzywowierzba-dron-spadl-w-pole-pomidorow-mamy-nagranie%2CnId%2C22417684 
Andrij Ordasz https://wiadomosci.wp.pl/naruszenie-polskich-granic-trwa-operacja-relacja-na-zywo-7198600764402592l