Na przestrzeni ostatnich 36 lat w Polsce zlikwidowano około 50 kopalń węgla kamiennego, w tym cały okręg wydobywczy w rejonie Wałbrzycha oraz znaczną część kopalń na Górnym Śląsku. Wszystko to działo się pod pozorem restrukturyzacji i modernizacji polskiego górnictwa, aby zaczęło przynosić zyski, a nie tylko straty. Taką ideą kierowały się kolejne polskie rządy po roku 1989, a szczególnie po 2004 roku, gdy Polska przystąpiła do Unii Europejskiej – organizacji powstałej, nomen omen, na bazie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali.
Na skutek rosnącego zainteresowania klimatem ze strony państw Europy Zachodniej zaczęto narzucać limity emisji CO₂, głównie na podmioty produkujące energię elektryczną przy użyciu bloków opalanych węglem kamiennym. W niniejszym artykule poruszę kwestię tzw. restrukturyzacji polskich kopalń oraz wykażę, jak krótkowzroczną polityką jest wyburzanie i zasypywanie szybów kopalnianych. Wyjaśnię również, dlaczego – moim zdaniem – polskie kopalnie są uznawane za nierentowne.
Sposób, w jaki w Polsce przeprowadzana jest restrukturyzacja kopalń, woła o pomstę do nieba. Pomimo redukcji zatrudnienia w sektorze, Skarb Państwa tworzył kolejne spółki górnicze, które po osiągnięciu krytycznego zadłużenia były likwidowane. Własność poszczególnych kopalń przekazywano nowym podmiotom, a te, w których koszty wydobycia były zbyt wysokie, trafiały pod zarząd Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK) – co miało stanowić uzasadnienie ich likwidacji.
Władze SRK, w ramach tzw. restrukturyzacji, po przejęciu majątku i usunięciu wartościowych maszyn oraz urządzeń, przystępowały do fizycznej likwidacji kopalń. Prace te – obejmujące zasypywanie szybów oraz wyburzanie budynków maszyn wyciągowych i zakładów przetwórczych – można określić jako sabotaż lub celową dewastację. Takie działania są całkowicie sprzeczne z żywotnym interesem państwa, które powinno zachować możliwość wznowienia wydobycia w razie potrzeby.
Odwrotną politykę prowadziły Niemcy. Tam kopalnie przeznaczone do likwidacji nie zostały zniszczone, lecz zabezpieczone w sposób umożliwiający ich ewentualne uruchomienie w przyszłości. To rozwiązanie rozsądne, w przeciwieństwie do działań prowadzonych w Polsce, które można określić jako "wylanie dziecka z kąpielą". W związku z tym uważam, że władze SRK są odpowiedzialne – świadomie lub nie – za niszczenie majątku narodowego.
Przykładem może być zlikwidowana kopalnia KWK „Krupiński”, jedna z najmłodszych kopalń w Polsce, która w 2021 roku miała zasypany główny szyb, a reszta infrastruktury została wyburzona. Teren kopalni został sprzedany pod nowe inwestycje. Warto podkreślić, że „Krupiński” wydobywał węgiel koksujący, niezbędny do produkcji stali, i miał realną szansę na rentowność. Istniały nawet plany przejęcia kopalni przez zagraniczne konsorcjum w celu kontynuowania wydobycia.
Opisany powyżej schemat zastosowano przy restrukturyzacji niemal każdej nierentownej kopalni – zarówno energetycznej, jak i koksującej. Jednym z głównych powodów nierentowności było umożliwienie importu tańszego węgla, głównie ze Wschodu. Elektrownie zmuszane do płacenia kar za emisję CO₂ i pyłów nie miały ekonomicznej motywacji do zakupu krajowego surowca.
Kolejnym problemem była zmiana źródeł energii w elektrociepłowniach – z węgla na gaz – oraz zamykanie starych bloków energetycznych, zamiast ich modernizacji. Zamiast tego promowano budowę farm wiatrowych, fotowoltaicznych oraz instalacji PV na domach prywatnych – co wpisywało się w zielony ład forsowany przez Brukselę. Skutkowało to zmniejszeniem liczby odbiorców przemysłowych, a rynek detaliczny również się kurczył przez uchwały antysmogowe. Spółki górnicze nie były więc w stanie utrzymać się finansowo.
Argumentem za odchodzeniem od węgla jest emisja pyłów i gazów cieplarnianych, co ma wpływ na zdrowie mieszkańców i jakość powietrza. Jednak te problemy można częściowo rozwiązać dzięki instalacji filtrów na kominach. Pozostałych argumentów nie komentuję, uważając je za zbyt słabo udokumentowane.
W mojej ocenie celem zielonej transformacji nie jest wyłącznie troska o środowisko, lecz interesy silnych graczy w UE – głównie Niemiec. Skoro u nas kopalnie są zasypywane i niszczone, a za Odrą tylko zabezpieczane, oznacza to próbę odcięcia Polski od niezależnej polityki energetycznej. Działania SRK wpisują się w ten schemat.
Likwidacja kopalń to również efekt braku odbiorców – przez uchwały smogowe oraz przejście ciepłowni i elektrociepłowni na gaz lub geotermię. Mimo że zmiany te są korzystne środowiskowo, to obciążają finansowo gospodarstwa domowe, szczególnie te najuboższe. Dla mieszkańców bloków wiążą się ze wzrostem kosztów ogrzewania, a modernizacja infrastruktury przesyłowej to kolejne wydatki.
Do powodów nierentowności należy dodać także głębokość złóż – często przekraczającą 1000 m – co wiąże się z kosztownym wentylowaniem i chłodzeniem wyrobisk. Im głębiej, tym wyższa temperatura.
Najczęściej krytykowanym argumentem przeciwników kopalń są zarobki górników. Panuje przekonanie, że pracują oni za wysokie wynagrodzenie w stosunku do czasu pracy – np. 4 godziny efektywnej pracy przy 2 godzinach dojścia i powrotu. Moim zdaniem zarobki są adekwatne – górnicy codziennie ryzykują życiem. Dodatki takie jak „barbórka” czy 13. i 14. pensja zależą od wyników kopalni.
Do innych problemów można zaliczyć wymogi dotyczące emisji metanu, koszty szkód górniczych oraz nietrafione inwestycje – np. w park maszynowy czy modernizacje zakładów przeróbczych.
Zapomina się jednak o potencjale, jaki daje węgiel. Dzięki nowym technologiom można produkować z niego paliwa syntetyczne. Można też odzyskiwać metan z wyrobisk, który obecnie jest bezpowrotnie uwalniany do atmosfery. Niestety, nacisk na dekarbonizację zamyka przed górnictwem te możliwości.
Na koniec chciałbym zaznaczyć, że dewastacja terenów górniczych pod hasłem restrukturyzacji jest szkodliwa dla państwa i obywateli. Zamiast stopniowo uzupełniać miks energetyczny stabilnymi źródłami, jak gaz czy elektrownie jądrowe (w tym SMR), narażamy się na gwałtowny wzrost kosztów energii. Dlatego uważam, że Polska powinna odrzucić założenia Zielonego Ładu i kontynuować wydobycie węgla w rozsądnych granicach, a po wyczerpaniu złóż inwestować w nowe kopalnie – np. na Lubelszczyźnie, gdzie surowiec jest łatwo dostępny.